Koniec roku jakiś taki nie poskładany. Nawet ten
wpis, refleks nieparzysty, pojawia się na koniec roku z przyzwoitości bardziej
niż wewnętrznej silnej potrzeby. Nowa świąteczna tradycja rodzinnego seansu w
kinie wzięła w łeb, z prostej przyczyny braku odpowiedniego na taka okazję
filmu. Peter Jacskon ani starwarsowa franczyza byli nieobecni a inne tytuły nie stały się
konkurencją dla świątecznego stołu. Nawet grudniowy wypad na śródziemnomorską
wyspę, pomimo odpowiednich dawek słońca, wody i urody obcej ziemi, nie
przyniósł spodziewanego ukojenia. I nie rokuje, że podobne pomysły zagoszczą
trwale w naszym kalendarzu.
W lekturach duża przypadkowość, która również nie
sprzyjała odkryciu czegoś wyjątkowego. Może za wyjątkiem Rzeczy, których nie
wyrzuciłem - Marcina Wichy, książki nagradzanej ale i pięknie napisanej. Prostym,
serdecznym językiem opisywanie człowieka poprzez rzeczy, którymi był, jest
otoczony. Epitafium dla matki, dla syna. Czasami wywołuje ból przypominając osobiste
pożegnania. Ale i z niego leczy.
Tunel z gołębiami - Johna Le Carre biograficzne
wspomnienia, silnie osadzone w brytyjskiej, powojennej rzeczywistości chociaż
pełne anegdot (czasami martwych, czasami półjawnych) nie zbliżają się jakością
do fikcji tego Pana.
Zrodzony - Jeffa VanderMeera to porządna fantastyka, w
której część zobaczy sf a niektórzy fantasy. Upadły świat a w nim miasto, w
którym nie bardzo wiadomo, czy zaludniają je ludzie czy wytwory biotechnologii
kompulsywnie wypuszczane przez tajemniczą Firmę. Opowieść, jak to baśń,
niepokojąca.
Ze smutkiem zauważam, że koniec roku sprzyjał bardziej chciwemu
gromadzeniu książek niż ich czytaniu. Z półek, tych fizycznych i wirtualnych,
patrzą na mnie grzbiety Tokarczuk, Myśliwskiego, Twardocha, biografia Conrada
czy próba opisania fenomenu świadomości na przykładzie ośmiornic. I wiele
innych, jedynie przejrzanych, gdzieś napoczętych, kupionych okazyjnie nowości i
wznowień nabytych z nostalgii i wiary, że pozwolą na moment cofnąć czas.
W filmach wcale nie lepiej. Tamte dni, tamte noce - Luca Guadagnino to
opowieść o młodzieńczych uczuciach. Bezpretensjonalny obraz budzącej się
seksualności w rewelacyjnie odmalowanej wakacyjnej atmosferze luzu i niespieszności.
Dziecko w czasie – Juliana Farino z Benedictem
Cumberbatchem, grającym ojca, który traci córkę. Dramat rodziców, którym zaginęło
dziecko, nieoczywisty i oryginalny przez zastosowany zabieg fabularny.
Predator – Shane Black. Niezła zabawa konwencją z
niezasłużenie niskimi ocenami. Oby tylko młody Jacob Tremblay nie utknął w
podobnych do siebie rolach. Akcja gna do przodu w tempie nie pozwalającym na
jakąkolwiek reakcję obronną.
Roma – Alfonso Cuaron. Ładnie sfilmowany,
czarno-biały obrazek klasy średniej, Meksyku początku lat 70-tych. Gęsty, wielowarstwowy
ale kulturowo, geograficznie i politycznie od nas odległy. Nie stanowi przez to,
dla mnie, konkurencji dla Zimnej wojny Pawlikowskiego, filmu jakże podobnego.
1983 – pierwszy polski serial od Netflixa.
Niepotrzebnie skomplikowana fabuła wskazuje, że serial zaplanowano na więcej
niż jeden sezon. Opowieść o totalitarnej Polsce, alternatywnej do znanej nam
historii, która wygląda jak kontynuacja II RP pod rządami PPS. Dużo się
dzieje, jest trochę naiwności i udziwnień ale mam nadzieję, że ostatecznie wszystko
zmierza w dobrym kierunku. Patrząc na krytyczne oceny wyobrażam sobie co się
będzie działo po premierze Wiedźmina. Na marginesie, estetyka tego filmu, obsada a po części polityczna intryga przypomniała mi niedawną lekturę Różańca - Rafała Kosika. Adaptacja przy tych samych warunkach skazana byłaby na sukces.
Narcos. Meksyk – to już historia powstających
meksykańskich karteli. Zaczynamy od jaja czyli od agenta Kiki Camareny stąd
może efekt pewnego znużenia. Michael Pena robi co może ale Miguel Ángel Félix
Gallardo (Diego Luna) nie ma tej charyzmy co Pablito. Zobaczymy co dalej.
The First. Misja na Marsa. Zaskoczył mnie ten
serial bardzo pozytywnie. To fantastyka bliskiego zasięgu z bardzo dobrym
scenariuszem, historią ludzi skupionych na tytułowej misji. Uprzedzić należy,
że sezon ten w całości odbywa się na Ziemi i nie należy spodziewać się Marsjanina.
Świetna obsada z dawno nie widzianym Seanem Pennem na czele, dobra muzyka,
porządne dialogi. Od twórców House of Card. W ramach odkupienia za ostatni
sezon.
Do siego roku!