sobota, 5 października 2019

Kac Gotham

Plakat filmowy. Zdjęcie własne
Joker - Todd Phillips. Macie to, na co zasłużyliście, zdaje się wyrażać całym sobą tytułowy bohater tego filmu. Chociaż filmowe Gotham stylistycznie przypomina lata 70-te ubiegłego wieku, niepokoje niesie całkiem współczesne. Tym co staje się najmocniejszą i jednocześnie najsłabszą stroną filmu jest jego uwiązanie do komiksowego uniwersum (chociaż to na dzisiaj opus magnum filmowego DC). Przez takie założenie trafiamy do dobrze znanego nam świata, miasta, w którym narodzi się Batman. Ale również musimy przejść przez cały proces przemiany Arthura Flecka w arcyłotra (?) Jokera. Samo to w sobie, w swojej przewidywalności, jest lekko nużące i tylko dzięki kapitalnej grze Joaquina Phoenixa mogłem to śledzić z należna uwagą. Zainteresowanie za to przez cały czas podtrzymuje wspomniana wcześniej stylistyka począwszy od przypominającego produkcje z tamtych lat samego filmu. Mamy wrażenie jakby równolegle gdzieś działa się opowieść z Taksówkarza ( Robert De Niro z pewnością nie był przypadkowym wyborem do roli Murraya Franklina), i z którejś z żółtych taksówek wysiądzie klown z irokezem. To Gotham, popkulturowe megapolis, staje na krawędzi kryzysu. Jego symptomem są zalegające w mieście, nie odbierane śmieci. Obietnicą zmiany na lepsze zaś zbliżające się wybory i kandydat na burmistrza Thomas Wayne ( Brett Cullen). W mieście narasta napięcie, media podkręcają atmosferę i wyostrzają newsy i wystarczy tylko iskra, jeden odtrącony człowiek, taki anonimowy, w masce, choćby i szaleniec. Pamiętamy jak to się zakończyło, pamiętamy jak to się rozpoczęło. Todd Philips, znany dotychczas jako twórca serii Kac Vegas, przypomniał nam to znakomicie.