Czarnobyl – miniserial o słynnej awarii radzieckiej
elektrowni atomowej. Awaria to oczywiście eufemizm gdyż była to katastrofa na
skalę europejską, która do tego miała nieszczęście zdarzyć się w czasie i
systemie dalekim od politycznej i społecznej przejrzystości. Wszystko to
zostało dosyć wiernie pokazane na ekranie, starszym przypominając klimat tych
lat a młodszym pozwalając patrzeć z niedowierzaniem na wręcz postapokaliptyczną fabułę.
Dzisiejsza recepcja tej katastrofy przynosi zaskakujące puenty – zniknięcie
człowieka pozwoliło przyrodzie nad Prypecią rozbujać nad wyraz zdrowo a i sama
liczba ofiar po latach wydaje się zaskakująco niska jak na charakter zdarzenia.
Film pozostaje także hołdem dla wszystkich zaangażowanych w działania
ratunkowe, tych nieświadomych i świadomych zagrożenia.
Disaster Artist - James Franco. Ta historia
niespełnionego artysty została na tyle umiejętnie opowiedziana i zagrana, że
wygląda na ciekawszą niż pewnie jest w rzeczywistości. Dla nas pozostają interesujące
ale w filmie nierozwinięte, polskie pochodzenie głównego bohatera i pieniądze,
które pozwoliły mu śnić po amerykańsku.
Niezwykła podróż fakira, który utknął w szafie -
Ken Scott. Zgrabna reklama szwedzkiego sklepu wnętrzarskiego, film zbyt
przypominający Slumdoga by dłużej się nad nim rozwodzić.
Śmierć Ludwika XIV – Albert Serra. Przykuwający naszą
uwagę obraz ostatnich chwil monarchy i jego dworu spiętego tą dosyć głupia sytaucją. Aktorski
majstersztyk Jean Pierre Leauda w tej roli. Reżyserska powściągliwość i maestria zdjęć dokładają napięcie niewspółmierne do dosyć statycznej agonii Króla Słońce.
Higwayman - John Lee Hancock. By dopaść słyną
parę gangsterów Bonnie i Clyde’a sięgnięto po doświadczenie emerytowanych już
rangersów. To film o nich. W tych rolach Kevin Costner i Woody Harrelson krok po kroku,
przemierzając Amerykę czasów wielkiego kryzysu, tropią bandytów, którzy w
społeczeństwie jako para kochanków mieli status gwiazd. Udana próba
odszlachetnienia ich historii.
Status związku - ponoć serial, na który natrafiłem
w formacie filmu pełnometrażowego. Być może oglądanie cięgiem tych dziesięciu 10
minutowych spotkań małżeństwa w kryzysie, skądinąd skrzących się humorem i
inteligencją, spowodował u mnie poczucie przepełnienia.
Słodki koniec dnia - Jacek Borcuch. W ocenie nie
byłbym taki surowy jak Jakub Socha, który na łamach dwutygodnika podśmiewał się się z filmu wypominając również, że scenariusz współtworzył Szczepan Twardoch.
Z pewnością nie jest to historia arcypolska – akcję filmu umieszczono przecież
we włoskiej Toskanii, główną bohaterką jest mieszkająca tam od stanu wojennego
polska poetka o żydowskim rodowodzie, do tego uznana Noblistka. Pomimo rodziny
na stanie jawnie flirtuje z egipskim młodzieńcem ciesząc się tą już lekko
zapomnianą siłą witalną. Ten dosyć sielski obrazek zakłóca obecny od początku
wątek emigrantów, ten znany nam z dzisiejszych przekazów medialnych, którego kulminacją
staje się atak terrorystyczny przeprowadzony w Rzymie. Poetka, świetna w tej
roli i wbrew swemu emploi Krystyna Janda, po tym tragicznym wydarzeniu wygłasza
publicznie swego rodzaju artystyczne credo, które wbrew jej woli staje się
manifestem, którego konsekwencje staną się nieprzewidywalne. Film o wolności,
takim osobistym prawie do niej i o obowiązku dbania o wolność, nieustającego
obowiązku.
Wędrująca Ziemia - Frant Gwo. Chińska superprodukcja sf na podstawie
opowiadania Cixin Liu (w: Kroki w Nieznane 2014), o którym wtedy pisałem: „Ratowanie
ludzkości przeprowadzone z chińskim rozmachem. Aby ocalić ludzkość przed
wybuchem Słońca, Liu uzbraja Ziemię w silniki i funduje jej podróż przez
głęboki kosmos ( był kiedyś taki serial Kosmos 1999, europejska odpowiedź na
Star Treka. Tam podróżował Księżyc a wraz z nim załoga stacji kosmicznej
Alpha). Naiwne i komunistyczne w duchu”. Na ekranie wypadło chyba gorzej, bez
scenariuszowych półcieni, zbyt animacyjne i dodatkowo po azjatycku jazgotliwe.
Seialowo także Obsesja Eve w drugim, równie gęstym sezonie
oraz netflixowy, warty uwagi i intrygujący Już nie żyjesz, o wdowie pragnącej znaleźć
winnego śmierci swojego męża.