czwartek, 31 sierpnia 2017

Bóg wojny żyje i ma się dobrze

Zdjęcie producenta
Wonder Woman - Patty Jenkins. W końcu film superbohaterski nie tylko nakręcony przez kobietę ale wygląda, że również dla kobiet. Jest jak opatrunek na ten zmaskulinizowany świat i pokazuje, że nie tylko testosteron rządzi, że estrogen ma przyszłość. Oczywiście to może być jedynie "chłyt" marketingowy celujący w żeński elektorat, który może decydować o wyjściu do kina.
Przyznam, że nie byłem przekonany do tej historii i chociaż film mi się zasadniczo podobał, realizacyjnie to sensowna wielce i przyjemna dla oka produkcja, to nie do końca przemówił do mnie jego kontekst historyczny. Rozumiem zgrabne nawiązanie do legendy Aniołów z Mons i dramat Wielkiej Wojny Światowej dehumanizującej poprzez masowość śmierć człowieka. I dlatego komiks w tym miejscu nieco mnie uwierał. Wolałbym więcej przygody, jeżeli w klimacie fantasy to raczej w stylu Thora czy Doktora Strange. Ale wtedy przyznam się, że tkwię nadal w męskim świecie. Wonder Woman wierzy, że miłość może ocalić świat. Patrząc na nią także w to wierzę ale wiem również, że bóg wojny żyje i ma się dobrze.
Zamiast wpisu na 1 września.

sobota, 12 sierpnia 2017

Refleksy #8 i pół

   Mumia - Alex Kurtzman. Film porażający głupim scenariuszem, czego nie usprawiedliwia ani panująca kanikuła ani zasadniczo staroświecka fabuła. Koło zamachowe filmu - Tom Cruise, oprócz tego, że bohaterski to próbuje również być zabawny. Mętna fabuła jest rozpięta pomiędzy kinem archeologiczno-masoneryjnym spod znaku Indiany Jones'a i Dana Browna a wszelkimi papirusowymi horrorami, których potencjał wyczerpała już Mumia Stephena Sommersa i jej kontynuacje. Całkowicie zdumiewa mnie, że film mimo tego zarobi na siebie.
    Król Artur. Legenda miecza - Guy Ritchie. Bliżej tu do poziomu Kryptonim U.N.C.L.E niż Porachunków czy nawet Sherlocków ale to nadal Ritchie. Szybki montaż, dynamiczna muzyka i wyraziści męscy bohaterowie wystarczą żeby przetrwać seans.
    Wszechstronna dziewczyna - Colm McCarthy. To ekranizacja wydanej u nas książki postapo - M. R. Careya - Pandora*. Film chociaż z 2016 r. pojawił się u nas dopiero teraz, na tegorocznym, 17 międzynarodowym festiwalu filmowym nowe horyzonty. Czy zasługuje na to (rozumiejąc, że festiwal miałby pokazywać to co w kinie oryginalne, ponadczasowe czy chociażby zasługujące na zapamiętanie) to inny sprawa. Być może wpisując się w figurę Innego trafia w dzisiejsze lęki i kryzysy. I być może właśnie tym, a nie zwykłą chęcią dowalenia zombiakowi, przemówi do festiwalowej publiczności. W roku śmierci Georga Romero niech pozostanie chociaż hołdem dla niego. Nadal jednak w tym temacie pozostaję fanem brytyjskiego, niestety nie kontynuowanego, serialu In the Flash

* (z refleksji na forum DOF) Początek oszczędnie dozujący informacje o otaczającym bohaterów świecie pozwalał mieć nadzieję, że faktycznie dostanę coś nowego o zombie i postapokalipsie i książka nie skończy jako wakacyjna lektura. Niestety Carey w pewnym momencie uznał, że należy zawalczyć o ekranizację i nie zawahał się użyć całego znanego arsenału tego już oklepanego tematu. Od Resident Evil po 28 dni/tygodni później, od Więźnia Labiryntu po Dzień tryfidów, po Drodze trafimy i na Aleję Potępienia. Komu to nie przeszkadza będzie się dobrze bawił. Komu to przeszkadza, niech się bawi właśnie tym.

czwartek, 10 sierpnia 2017

Lata ścieżki

   Chcąc skorzystać z letnich miesięcy, czasu wakacji ale i ograniczonych czasem urlopów, warto rozejrzeć się wokół siebie gdyż zawsze znajdziemy coś atrakcyjnego i interesującego w zasięgu jednodniowej wycieczki (oczywiście to plan minimum i raczej dla mieszkańców południowo-zachodniej ćwierci kraju).
   Na pograniczu lubuskiego powiatu żarskiego oraz niemieckiej Saksoni i Brandenburgii warto odkryć tzw. Łuk Mużakowa do poznania którego zaprasza Łęknica oraz niemieckie Bad Muskau. Uroczy zakątek położony nad Nysą Łużycką pozwala na spędzenie aktywnego wypoczynku na terenie przepięknego Parku Mużakowskiego. To ponad 700 hektarów zielonych terenów, urządzonych w stylu angielskim z przepięknym starodrzewiem - chociażby dębami o nazwach Odyn i Thor, z ośmio- i siedmiometrowymi obwodami należą do najgrubszych dębów w Polsce.
Po parku można poruszać się rowerem i o ile nie mamy własnego na miejscu nie ma problemów z wypożyczeniem sprzętu (także z fotelikami dla dzieci).
   Drugą atrakcją jest geościeżka w Dawnej Kopalni Babina. Ok. 5 kilometrowa trasa biegnąca wśród lasów oraz mniejszych lub większych jeziorek stworzona została częściowo w wyniku rekultywacji terenu po kopalni odkrywkowej węgla brunatnego w części zaś w wyniku procesów antropogenicznych. Uroki tego miejsca odkryli fotoreporterzy National Geographic.





    Nieoczywistym kierunkiem może okazać się Wałbrzych. To z pewnością zamek Książ, trzeci największy zamek w Polsce (po Malborku i Wawelu), otaczające go tarasy i park, stadnina koni oraz pobliska Palmiarnia. Ale i również mocno industrialna zabudowa Starej Kopalni. To zamknięta w 1996 r. Kopalnia Węgla Kamiennego Julia, odpicowana za grube pieniądze i chyba przez to, niestety, zbyt sterylna (to faktycznie bardziej centrum naukowo-konferencyjne). O wiele większe wrażenie wywarła na nas trasa turystyczna w kopalni-muzeum w Nowej Rudzie (40 km od Wałbrzycha w kierunku na Kłodzko, po drodze można odwiedzić Podziemne Miasto Osówka leżące w tajemniczym kompleksie Rise). Wyjeżdżając z Wałbrzycha warto zatrzymać się w Szczawnie Zdroju, cudownie zielonym uzdrowisku z takim trochę zatrzymanym czasem.



   Atrakcją niedawno oddaną turystom jest Ścieżka w koronach drzew Karkonosze w czeskich Jańskich Laźniach (ok. 40 km. od Jeleniej Góry). Ta wzbudzająca na początku kontrowersje konstrukcja (obawiano się jej dominacji nad krajobrazem) przekonuje do siebie od razu po wejściu na nią. Jest to szeroka i wygodna ścieżka prowadząca od poszycia lasu do korony drzew. Spacerujemy wśród zielonych drzew typowego karkonoskiego mieszanego lasu. Kulminacją jest wysoka na ponad 40 metrów wieża ze spiralnie wznoszącą się ścieżką dla zwiedzających prowadząca ponad drzewa. Gdybyśmy nie chcieli schodzić możemy zjechać 80 metrową rurą ale warto jednak jak najdłużej przebywać wśród drzew.
   Konstrukcja jest przyjazna dla rodzin z dziećmi i osób z ograniczeniami ruchowymi. Edukuje z życia lasu, dowiemy się na ścieżce "o zaletach "ładnego" i "nieładnego" lasu i jaką pożywkę stanowi dla żywego lasu las martwy" (z folderu). Jest również ekspozycja podziemna gdzie możemy zapoznać się z przekrojem gleby oraz systemem korzeniowym drzew. Z pewnością lepsze to od wyścigów harvesterów.
   Całkiem w pobliżu bo w oddalonym o 10 km Pecu pod Sneżkou znajdziemy świetne miejsce na rozpoczęcie przygody z tą najwyższą górą Karkonoszy, także Sudetów, Czech i będącej jednocześnie najwybitniejszym szczytem Polski (1202 metry wybijający się ponad wyżyną). Jeżeli nie mamy czasu lub sił to Śnieżkę możemy zdobyć kolejką gondolową (250 osób na godzinę). Do Polski warto wrócić przez Przełęcz Okraj.









* wszystkie zdjęcia własne

środa, 9 sierpnia 2017

Refleksy #8

Jak przyjemnie ogląda się takie filmy, pełne afirmacji wszystkiego co pozytywne, wszystkiego co sprzyja osiągnięciu celu, marzeń, gdzie wszelkie przeszkody są łatwe do ominięcia. Części zamienne - Sean McNamara - o grupie uczniów z nie najlepszego koledżu w kraju, którzy dzięki uporowi swojego nauczyciela startują w nietypowych zawodach konstruktorskich. Pele. Narodziny legendy - Jeff i Michael Zimbalist. Oczywiście nie tylko dla miłośników piłki nożnej. Mistrz też wystąpi.
Mniej optymistyczne ale bardzo sugestywne spojrzenie na życie młodego żołnierza. Najdłuższy marsz Billy'ego Lynna - Anga Lee to ekranizacja wydanej u nas w tym roku powieści - Długi marsz w połowie meczu - Bena Fountaina, próba rozliczenia pokolenia biorącego udział w ostatnich wojnach Ameryki. Cierpkie, momentami gorzkie ale i przykuwające uwagę surowością i szczerością przekazu.
Jack Reacher. Nigdy nie wracaj - Edward Zwick. Obraz z fabułą tak przewidywalną i naiwną, że oczy bolą. Dlatego zgadzam się z podtytułem.
Valerian i Miasto Tysiąca Planet - Luc Besson. Całkiem miła letnia rozrywka, wcale nie gorsza niż np. Strażnicy Galaktyki vol. 2 i z pewnością mniej nadęta niż Obcy: Przymierze. Świetne patenty na wirtualnym bazarze, całkiem dobrze radząca sobie młodzież, fajna muzyka. I co z tego, że już to wszystko u Luca Bessona widzieliśmy...
Zaczynam biografię realistyczną Lem. Życie nie z tej ziemi (nie powinno być z dużej litery?) - Wojciecha Orlińskiego i zapowiada się na poważną rzecz. Spodziewałem się, nie wiem dlaczego, lżejszego pióra. Skoro jestem przy piórach to okazać chciałbym swą wdzięczność za wpis o tychże , czyli PIÓRA albo sekretna historia literatury polskiej - Zbigniewa Wojnarowskiego. Bodaj tylko dwa opowiadania zamieszczone były wcześniej w Nowej Fantastyce ale dopiero cały zamysł autora co by opowiedzieć nam w nietypowy sposób dzieje literatury polskiej robi odpowiednie wrażenie.

Zdjęcie własne

wtorek, 1 sierpnia 2017

Zamiast syren

Zdjęcie własne
Nie mam nikogo w rodzinie związanego z Powstaniem Warszawskim, nie mam specjalnych związków ze stolicą, żyję na prowincji rubieży tego kraju, daleki od warszawocentryzmu. Niemniej jakiś szczególny przymus wewnętrzny (imperatyw moralny?) raz do roku każe mi dłużej patrzeć w kartkę z kalendarza i skupić się w tych wakacyjnych, urlopowych i przeważnie gorących dniach na tym Wydarzeniu. Mam swoje zdanie, wyrobione na podstawie lektur, dokumentów czytanych i oglądanych, prozie i poezji, o tym dramacie. Wykorzystanej i zabitej młodości, bohaterstwie i zagładzie miasta, śmierci i wygnaniu setek tysięcy jego mieszkańców. Nie jest ono jednak dziś najważniejsze. Ważne jest żeby pamiętać.
W tym roku pamięć wsparła Monika Borzym przepięknymi, jazzującymi interpretacjami wierszy poetki Anny Świrszczyńskiej -  koncertem i płytą - Jestem przestrzeń oraz wydana po latach książka niemieckiego historyka Hansa von Krannhalsa, Powstanie Warszawskie 1944, bazująca na niemieckich dokumentach i pokazująca Powstanie z niemieckiej perspektywy.