|
Zdjęcie własne |
Nie mam nikogo w rodzinie związanego z Powstaniem Warszawskim, nie mam specjalnych związków ze stolicą, żyję na prowincji rubieży tego kraju, daleki od warszawocentryzmu. Niemniej jakiś szczególny przymus wewnętrzny (
imperatyw moralny?) raz do roku każe mi dłużej patrzeć w kartkę z kalendarza i skupić się w tych wakacyjnych, urlopowych i przeważnie gorących dniach na tym Wydarzeniu. Mam swoje zdanie, wyrobione na podstawie lektur, dokumentów czytanych i oglądanych, prozie i poezji, o tym dramacie. Wykorzystanej i zabitej młodości, bohaterstwie i zagładzie miasta, śmierci i wygnaniu setek tysięcy jego mieszkańców. Nie jest ono jednak dziś najważniejsze. Ważne jest żeby pamiętać.
W tym roku pamięć wsparła
Monika Borzym przepięknymi, jazzującymi interpretacjami wierszy poetki
Anny Świrszczyńskiej - koncertem i płytą -
Jestem przestrzeń oraz wydana po latach książka niemieckiego historyka
Hansa von Krannhalsa, Powstanie Warszawskie 1944, bazująca na niemieckich dokumentach i pokazująca Powstanie z niemieckiej perspektywy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz