niedziela, 29 marca 2020

Refleksy #35

Na noże - Rian Johnson. Detektyw Blank, bohater w typie znanym ze staroświeckich powieści kryminalnych, próbuje ustalić kto przyczynił się do śmierci bogatego nestora rodu. Okazuje się, że każdy z rodziny mógł mieć motyw. Film był chwalony za sposób prowadzenia intrygi i obsadę ale czułem się lekko zmęczony widząc w nim jedynie podróbę stylu vintage.
Kursk -Thomas Vinterberg. Trochę zbyt dziennikarska próba rekonstrukcji wydarzeń związanych z katastrofą rosyjskiego okrętu podwodnego w 2000 r. Szkoda, że po prawie dwóch dekadach... 
Wilcze echa - Abel Lanzac. Również podwodniacka opowieść, taka francuska wersja Karmazynowego przypływu, Tony'ego Scotta. Z zaskoczeniem przypomina nam, że Francja to mocarstwo atomowe i nadal potęga morska (o terytoriach zamorskich nie wspomnę).
Godzina wilka - Alistair Banks Griffin. Intrygująca opowieść o pisarce (Naomi Watts)  uwięzionej w swoim mieszkaniu przez falę upału zalewającą Nowy Jork i własne lęki. 
W lesie dziś nie zaśnie nikt - Bartosz M. Kowalski. Po reżyserze, który ma na swoim koncie świetny Plac zabaw, nie spodziewałem się takiego kina gatunkowego, do tego gatunku naszej kinematografii całkowicie obcemu. Próba slashera wyszła zadowalająco chociaż jej główną wadą jest szmieszkowatość oraz braki dyscypliny w żonglowaniu motywami i większej regionalnej oryginalności. 
Niewidzialny człowiek - Leigh Whannell. To prawie remake Sypiając z wrogiem, Josepha Rubena  z 1991 r. Dobry klimat, właściwie rozplanowane napięcie, jedno lub dwa zaskoczenia. Szkoda tylko, że Elisabeth Moss grzęźnie w takich przemocowych rolach.
Ja teraz kłamię - Paweł Borowski. Ciekawy wizualnie - jakby skrzyżowanie Seksmisji z Radio Ga Ga (a więc i głębsze implikacje), fajnie obsadzony ale kompletnie nie wiem o czym był. Media kreujące rzeczywistość? 
Toy Story 4 - niekończąca się historia w czwartej odsłonie, takiej na trzy z plusem. Widać wyraźnie, że stare zabawki są zmęczone a nowe, no cóż, to śmieci.
Underwater - William Eubank. Permanentna zrzyna z Obcego, z Kristin Stewart nawet zrobioną na Ripley. Zamiast kosmosu oceaniczna głębia gdzie na 11 kilometrach zaczyna się strach. Film ratuje tempo i nie przedłużany koniec. 

Picard - z nostalgii za Star Trekiem Michael Chabon umożliwił Amerykanom powrót czołowego bohatera Gwiezdnej Floty. Akurat Picard jest silnie irytującą osobowością ale żeby stworzyć 10, nie tanich przecież, odcinków celem przybliżenia jego relacji z Datą? No cóż, przynajmniej dowiedzieliśmy się o czym marzą androidy. 
Dziki Bill - serial zaskakująco przyjemny, z dawno nie oglądanym Robem Lowe - amerykański policjant przeprowadza się do Wielkiej Brytanii i zaczyna pracę komendanta w angielskiej policji. Podwładni są przekonani, że pojawił się tylko po to by dokonać cięć finansowych i redukcji etatów. Ale zbrodnie i wykroczenia tego nie wiedzą.
Hunters - Al Pacino jako Żyd kierujący komandem tropiącym nazistowskich zbrodniarzy. Jako, że akcja rozgrywa się gdzieś w latach siedemdziesiątych to roboty mają sporo. Całość w takiej komiksowo-Tarantinowskiej konwencji. Całkiem odmiennie niż Maratończyk Johna Schlesingera.
Devs - serial spod ręki Alexa Garlanda (Ex Machina) po pięciu odcinkach, wydaje się, nie odkrył jeszcze wszystkich kart. Nic tylko oglądać.
Rodzice -  jak w tytule, niełatwe relacje, sarkastyczny humor. O tym, czym nie lubimy się chwalić a bez czego nie ma życia. Prawdziwe aż boli.
Homeland - szkoda, że to ostatni sezon tej doskonałej serii. 

Chociaż większość filmów, które ostatni obejrzałem rozgrywa się w zamkniętych lub ograniczonych przestrzeniach, w klaustrofobicznej, ciężkiej atmosferze (rodzina, która w wyniku śledztwa nie może opuścić domu, okręty i stacje podwodne, neurotyczna lokatorka, niewidzialny wróg, pudełko z zabawkami) to jednak jest to przypadek. Nie przypadkiem natomiast obejrzałem a raczej powtórzyłem po latach Epidemię strachu (Contagion) - Stevena Soderbergha. Realizm tego filmu  w odniesieniu do dzisiejszej sytuacji na świecie skutecznie zniechęcił mnie do sięgania po inne apokaliptyczno-pandemiczne tytuły.