piątek, 26 kwietnia 2019

Refleksy #27


Złodziejaszki - Hirokazu Koreeda. Najtrafniejsze tłumaczenie tytułu, najbliższe znaczeniu oryginalnemu, film miał w Niemczech - Familienbande. No bo i rodzina, jako podstawowa grupa społeczna, jak i banda, grupa często przypadkowych osób połączonych wspólnym celem. Koreeda w sposób wręcz mistrzowski pokazał nam patchworkową rodzinę żyjącą na obrzeżach zamożnego społeczeństwa, w sposób daleki od naszych wyobrażeń o współczesnej Japonii, kraju którego na początku naszej ustrojowej transformacji chcieliśmy być naśladowcą. Opowiedziane z niesamowitym wyczuciem, doskonale zagrane, bez jednej fałszywej nuty. Już wiem dlaczego Zimna wojna musiała w Cannes oddać palmę pierwszeństwa (Palme d'Or)
Przemytnik - Clint Eastwood. Szacunek dla tego aktora każe pamiętać, że kreował role oraz wyreżyserował filmy, które przejdą do historii filmu. Jakiś cel przyświecał prawie 90-letniemu Eastwoodowi, że stworzył ten dosyć naiwny ale ciepły i rodzinny film. Może tylko dlatego, że chciał i mógł.
Iniemamocni 2 - zagadką pozostanie dlaczego musieliśmy czekać 14 lat na dalsze przygody rodziny Iniemamocnych. Plus animacji taki, że czas się ich nie ima. Nawet w dzisiejszym zalewie superbohaterskich scenariuszy kontynuacja od Pixara wypada dosyć świeżo i trendy - mama pracuje, tata dom utrzymuje...
Trzecia granica - J.C. Chandor. Grupa kolegów, byłych żołnierzy różnych specjalnych formacji zbiera na fundusz emerytalny planując okraść a przy okazji wyeliminować bossa narkotykowego kartelu. Fatalizm, który wisi nad całą akcją to nie tylko zamierzony efekt wynikający ze scenariusza. Pomimo mocnej męskiej obsady film nie ma jaj ani pary.
Tajemnica szczęścia - Vlad Zamifrescu. Kameralny komediodramat o scenicznej wręcz proweniencji - dwóch przyjaciół podczas domowego spotkania zastanawia się nad urozmaiceniem swojego wygodnego aczkolwiek lekko już nudnego życia intymnego -  dąży do niespodziewanego finału.
Odnajdę Cię - Beata Dzianowicz. Film w sumie nieudany ale... Ambitna policjantka  (jednak świetna Ewa Kaim) ściga profesjonalnego zabójcę. Ten aby nie ułatwić tego zadania porywa jej córkę. To ale, zastrzeżenie, które czynię, to jednak sposób prowadzenia opowieści, który przykuwa do ekranu. Jest coś, w tej wielokrotnie już opowiadanej policyjnej historii, co każe zapamiętać reżyserkę. Może to szczerość i siła głównej bohaterki, które biorę za świeżość.
Konwój - Maciej Żak. Reżyser, w przeciwieństwie do Dzianowicz, stworzył film całkiem męski chociaż scenariusz szyty jest jeszcze bardziej grubymi i słabymi nićmi. Służba więzienna ma przewieźć więźnia. Oczywiście konwój ten nie okaże się prostym zadaniem.
Brud - czyli netflixowa, biograficzna opowieść o Mötley Crüe, amerykańskiej rockowej grupie ponoć bardziej sex, drugs and rock'and'roll niż Rolling Stones. Sympatyczne, nóżka sama tupie. Ale podejrzewam, że najlepszego i tak nie pokazali.
Avengers: Koniec gry - Anthony i Joe Russo. To nie koniec gry tylko koniec pewnej fazy, jak MCU nazywa swój projekt. Nie po to Thanos w Wojnie bez granic wymazał połowę wszechświata by Avengersi przejść mieli nad tym do porządku dziennego. Dostajemy blisko trzy godziny, które w sumie zadowolą wszystkich miłośników tego uniwersum czekających cierpliwie przez ostatni rok na odwrócenie losów wszechświata. Bo na co innego? Kwestią sporną pozostawało tylko to jaką cenę trzeba będzie za to zapłacić. I nie mówię o cenie biletu do kina.
Podobną refleksję budzi ostatni sezon Gry o tron i tu, obawiam się, może to być prawdziwy koniec gry dla wielu jej bohaterów. Z seriali jeszcze Black Summer o zombie, prawie w stylu mocumentu i Gentleman Jack z nieoczywistą kobiecą bohaterką ( Suranne Jones znana z Doktor Foster) i jej odważnym życiem w XIX-wiecznym świecie.