niedziela, 30 kwietnia 2017

Raj prawie utracony

Galapagos. Historia naturalna - Henry Nicholls. Wyspy ważniejsze od innych. Archipelag tych pacyficznych wysp rozsławił Karol Darwin, dla którego prowadzone na nich badania i wyciągnięte z nich wnioski stały się podstawą kluczowych dla ludzkości teorii ewolucji i powstawania gatunków. I dzisiaj, jako obszar nadal silnie endemiczny, badany i chroniony, staje się probierzem naszej cywilizacyjnej kultury, zrozumienia otaczających nas ekosystemów, poszanowania środowiska i rozwijania ekologii.
zdjęcie wydawca
To miejsce, które przywołuje zainteresowania oceanologa i pisarza sf, Petera Wattsa opisującego w Rozgwieździe kominy termalne innego, północnoamerykańskiego ryftu Juan de Fuca i przypomina nam dlaczego William Beebe został patronem domu ryfterów, ich podwodnej stacji.
Opowieść o historii i przyszłości archipelagu prowadzona jest w popularnonaukowy sposób i wcale nie tak odległy od narracji Sir Davida Attenborough , tej charakterystycznej swady połączonej z nieustającym zachwytem. Wskazuje, że największym zagrożeniem dla tego habitatu, ale również jego największą szansą pozostaje człowiek. Zadziwiające ale to również wyraźny głos za zrównoważoną turystyka. Nie dlatego, że Nicholls momentami zachowuje się jak pośrednik  biura turystycznego,  zachęcając do odwiedzenia wysp, stąd książka przypomina fragmentami szczegółowy przewodnik. Masowość turystyki w tym akurat zakątku świata nie jest chyba specjalnie wskazana ale bez turystyki budżet nie pozwalałby na ochronę Galapagos. Mam jednak co do tego założenia mieszane odczucia.
W kolejce jeszcze czeka Człowiek, który zrozumiał naturę, Andrei Wulf, obszerna ale i bogato ilustrowana biografia podróżnika i badacza Alexandra von Humboldta, kusi swoją tematyką Rzecz o ptakach , Noaha Stryckera, bo przecież gdyby zabraknąć miało by jakiegokolwiek zwierzęcia, ptaków byłoby mi najbardziej żal.

piątek, 21 kwietnia 2017

Refleksy #2

        Przeczytałam dzisiaj, że weekendowy bilet do kina jednej z sieci kosztuje już prawie 38 zł. Jestem tym zszokowany. Z racji mniejszej odległości odwiedzam konkurencyjny multipleks i tam cena biletu (premiera+weekend+3d) nie przekracza jeszcze 30 złotych. Co prawda nie lubię specjalnie oszczędzać na kulturze i korzystam z jej różnych form, co niestety kosztuje, ale cena jednorazowego biletu do, było nie było jedynie kina, w cenie dobrej nowości książkowej mnie zasmuca. Ostatnie moje cztery wizyty w kinie, tak się akurat złożyło, zaplanowałem w tak zwane tanie dni i nie płaciłem chyba więcej niż 19 złotych. Z czego byłem bardzo rad i jestem przekonany, że bilet nie powinien kosztować więcej niż 25 zł. Trudno mi sobie wyobrazić inną niż okazjonalna, rodzinną wizytę w kinie połączoną chociażby tylko z małą konsumpcją. A wszystko to ponoć nasza, widzów, wina. Coraz częściej odwiedzamy kinowe sale ( 44 mln w 2015 do 52 mln w 2016 widzów), niezrażeni tym, że zamiast Kroniki Filmowej puszczany jest nam 30 minutowy blok reklamowy.
       Poza tym, Fargo odsłona trzecia, Expanse w odsłonie drugiej, oraz netflixowe Odkrycie - Charlie McDowell, z aktorskim wsparciem Roberta Redforda gra Rooney Mara i niekomediowo tym razem Jason Segel. Obraz sf o tym do czego prowadzić może naukowe potwierdzenie życia po śmierci. Momentami jednak nie przekonuje.
       Czy telewizja wygra z kinem? Ktoś już kiedyś o to pytał.

środa, 12 kwietnia 2017

America Read Again



grafika Nomy Bara
Bob Dylan. Duszny kraj. Wybrane utwory z lat 1962-2012. Wybrane i przełożone przez Filipa Łobodzińskiego oraz opatrzone jego komentarzem i osobistym posłowiem, 132 teksty pieśni amerykańskiego barda, niespodziewanie, chociaż przez wielu oczekiwanie, wyróżnionego literacką Nagrodą Nobla w 2016 r. Warto zauważyć, że Łobodziński przygotowywał te tłumaczenia od lat i kierowała nim miłość do twórczości poety a nie koniunkturalizm wynikający ze sztokholmskiego werdyktu. Ten doskonały wybór jest zresztą idealnym wręcz materiałem literackim*, takim do przeczytania, dla wszystkich mających wątpliwości co do wyróżnienia Amerykanina, Noblem. Do słuchania, oczywiście, również. Filip Łobodziński, zresztą muzyk z zamiłowania, stoi za projektem DYLAN.PL** Więc czytajmy, słuchajmy póki nie puka do nieba bram.


*  http://wyborcza.pl/7,75517,21132631,bob-dylan-czy-moje-piosenki-to-literatura.html
** http://dylan.pl/


Wikipedia
Emily Dickinson. Wiersze wybrane. W przekładzie Stanisława Barańczaka i z jego wstępem. Dla przekonanych, że Barańczak jako tłumacz ingeruje nadmiernie w dzieło, polski przekład zestawiony mamy z oryginalną frazą. Oczarowany filmowym portretem poetki - Cicha namiętność (A Quit Passion) w reż. Terence'a Daviesa, sięgnąć musiałem po jej wiersze, bez tytułów, numerowane, zwięzłe, często wręcz miniatury o współczesnej melodii, chwytające okruchy życia, jak ten nr 1577:

Morning is due to all -                               Ranek należy się wszystkim -
To some - the Night -                                 Niektórym - Nocna Pora -
To an imperial few -                                   Monarszej garstce -
The Auroral light.                                      Aurora.



zdjęcie własne

środa, 5 kwietnia 2017

Nie zadziera sie z Takeshi Kitano

3d materiał reklamowy w kinie.
Zdjęcie własne
Ghost in the Shell - Rupert Sanders. Nie jest to co prawda Lucy in the Shell, a miałem takie obawy widząc Scarlett w obsadzie, ale do historii kina nie przejdzie. Nie wiem czy ten film, mając na uwadze oryginalną anime, był w ogóle potrzebny. To jest problem generalnie dotyczący dzisiejszego kina. Chociażby nie tak dawnej Pięknej i Bestii będącej aktorskim remakiem klasycznej Disneyowskiej animacji. Tak naprawdę profity z obecnej ekranizacji Ghost... odebrali już dawno, wtedy jeszcze bracia, Wachowscy, umiejętnie eksploatując wszystkie pojawiające się tam problemy w Matrixie, autorsko dodając nowe elementy i również czerpiąc z filozofii Jeana Baudrillarda. I dlatego produkcja Sandersa jest lekko anachroniczna i chociaż pozostaje kopią samej siebie to, paradoksalnie, kopiuje obrazy późniejsze.
Seans w 3D olśniewa wizją miasta przyszłości, aktorzy graja porządnie i jedynie końcówka zostawia wrażenie kończonej w pośpiechu i jakby w przekonaniu, że "niepotrzebnie to zrobiliśmy".
Pojawienie się Takeshi Kitano powinno zaś być przyczynkiem do poznania jego filmografii. I to główny pożytek z filmu.

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Tonąca dziewczynka z zapałkami

zdjęcie Wydawca
Bura i szał - Aleksandra Zielińska. Ta opowieść o oswajaniu szaleństwa wpisuje się w, ostatnio na nowo odkrywany i eksploatowany, nurt w literaturze polskiej poszukujący korzeni swoich bohaterów na wsi. Tytułowa Bura to niegłupia ale leczona psychiatrycznie dziewczyna, która pewnego burzowego wieczora po dłuższej nieobecności powraca do rodzinnej wsi. Jej przybycie do domu siostry nie jest ani spodziewane ani też oczekiwane i niesie ze sobą tak tajemnice jak i kłopoty. Aleksandra Zielińska umiejętnie i we właściwym tempie odkrywa karty tej emocjonującej historii. Losy Burej i jej rodziny poznajemy niejako od końca. Poznajemy te losy w jej relacji co w świetle stanu jej zdrowia psychicznego wcale nie pomaga nam w uznaniu tej narracji za wiarygodną. Jesteśmy jednak zmuszeni jej zawierzyć i ze strzępów myśli, wspomnień, relacji z innymi bohaterami, rekonstruujemy razem z nią jej świat. Im głębiej w niego wchodzimy tym dramatyczniej wszystko zaczyna wyglądać. Zielińska ma dar opowiadania, operuje szybkim i plastycznym językiem a niedługie rozdziały pchają całą historię szybko do przodu (czyli do tyłu) do filmowego wręcz finału. Co prawda Bura jak na swoje wycofanie jest nad wyraz otrzaskana w popkulturalnych cytatach ale nadaje to jedynie całości takiego młodzieżowego sznytu (nie śmiem przypuszczać, że autorka się po prostu przechwala). Niewątpliwie twórczość Aleksandry Zielińskiej pozostanie u mnie wśród obserwowanych.
W tytule posta nawiązuję do podobnej strukturalnie powieści - Tonącej dziewczyny, Caitlin R. Kiernan, która swego czasu mnie zachwyciła*.

*„Snujemy niezbędne fikcje i czasami one nas ratują”. Podobnie utkana z popkulturowych nawiązań egzorcyzmuje demony głównej bohaterki.  Egzorcyzmy te mają formę pamiętnika schizofreniczki, która usiłuje bardziej już nie zwariować. Zgodnie z wolą pisarki narracja nie ulega Tyrani Fabuły  i rozwija się we własnym tempie w miarę jak jej główna bohaterka odnajduje potrzebną odwagę. Pełno tu kobiet a rzadko pojawiający się mężczyźni to jedynie nawóz użyźniający pomysły Kiernan. Kolejna, zresztą dobra, powieść napisana przez kobietę, która zmusza mnie do zanurzenia się w ich intymny świat (refleksja z forum DOF)

sobota, 1 kwietnia 2017

Życiowy Pat

zdjęcie Wydawca
Podwójne życie Pat - Jo Walton. Jakiś czas temu pierwsza wydana u nas książka tej autorki - Wśród obcych (Among Others, polskie wydanie w 2013 r.) wzbudziła dosyć skrajne emocje. Ten nagradzany tytuł, zdobył bowiem Nebulę, Hugo i BFA, nie odnalazł się specjalnie na naszym rynku i nie wzbudził wielkiego entuzjazmu, osiągając dosyć przeciętne oceny wśród czytelników. Z perspektywy czasu jeszcze trudniej uzasadnić tego fandomowego hattricka inaczej niż pewnego rodzaju zauroczeniem tą powieścią, jej niespieszną narracją, feministycznymi akcentami oraz kulturowymi nawiązaniami do tak obecnie modnych lat 80-tych zeszłego wieku.
Jo Walton to dosyć płodna, kanadyjska pisarka i od 2000 roku praktycznie co roku wydaje książkę. Podwójne życie Pat ukazało się w 2014 r. pod oryginalnym tytułem My Real Children . Polski tytuł kojarzy się od razu i, jak się okazuje, właściwie z Podwójnym życiem Weroniki, filmem Kieślowskiego chociaż powinien bardziej z Przypadkiem, jego dekadę wcześniejszym dziełem. To historia kobiety, tytułowej Pat (Patricia Cowan), której życie w pewnym momencie ulega pęknięciu i w przeplatających się rozdziałach śledzimy jego dwa warianty, życie Pat i Trici. To rozdwojenie następuje w chwili gdy Patricia musi podjąć kluczową życiową decyzję. Poznajemy jej losy praktycznie od jej dzieciństwa rozpoczętego w latach 20-tych ub. wieku aż do późnej starości, naszej chwili obecnej. Dwutorowość losów głównej bohaterki nie jest jedynym elementem fantastycznym tej historii gdyż Walton zastosowała bardzo interesujący zabieg. Jedno i drugie życie Patrici Cowan biegnie w świecie nie naszej historii. Świat przedstawiony przez Walton, w jednej i drugiej jego wersji, to mieszanina mniej lub bardziej zmienionych faktów historycznych. inaczej podrasowanego postępu technicznego, naukowego, polityki światowej a wszystko to w granicach pewnych dopuszczalnych hipotez, możliwości, które mogłyby mieć w pewnych okolicznościach miejsce. W jednym świecie znaleziono lekarstwo na AIDS, nie zginął JFK albo zginął w innych okolicznościach, wyścig zbrojeń przeniósł się na Księżyc, użyto broni atomowej. Różnice odnajdziemy również w obyczajowości, seksualności, zmieniającej się roli kobiety w społeczeństwie. Przez ogólnie humanistyczne przesłanie są w tej książce momenty silnie naiwne i takie po kobiecemu życzeniowe. Nie spodoba się osobom uczulonym na gender. Nie przekona osób o poglądach konserwatywnych, chociaż Walton tak naprawdę opisuje Rodzinę, może nie ten model powszechnie przyjęty ale również pragnący społecznej akceptacji.To również książka silnie feministyczna i z pewnością bardziej odnajdą się w jej lekturze Panie ale i Panowie nie powinni jej przekreślać. Wydaje mi się również dużo ciekawsza tak formalnie jak i fabularnie od Wśród obcych.