piątek, 16 listopada 2018

Więcej światła!

zdjęcie własne
Peter Hook and The Light - Substance Albums - Wrocław, Zaklęte Rewiry 15/11/2018
Koncert basisty Joy Division i New Order, który z obecnym swoim zespołem The Light przyjechał do Wrocławia w ten listopadowy wieczór ze świetnym gitarowym graniem. Program koncertu został podzielony na dwa długie sety*. W pierwszym publiczność rozkołysały przebojowe kawałki New Order z nieśmiertelnym już Blue Monday na czele. Drugi set był jednak głównym powodem przybycia większości - to praktycznie cały album Joy Division - Substance  wydany już po śmierci jego wokalisty Iana Curtisa i rozpadzie zespołu, który podążył dalej drogą Nowego Porządku. Heart and Soul, She's Lost Control, Dead Souls czy też Love Will Tear Us Apart to utwory, które mogą znać nawet osoby nie będące fanami tego zespołu.
Joy Division pojawił się pod koniec lat siedemdziesiątych (Warsaw był ich pierwszą nazwą) nagrał dwie płyty - Unkown Pleasures (1979) oraz Closer (1980) i został rozwiązany po samobójczej śmierci jego frontmana Iana Curtisa. Muzyka przetrwała stając się inspiracją dla wielu innych zespołów a wydane albumy wydają się produkcjami skończonymi, muzycznie, tekstowo, graficznie. W latach poprzednich były zresztą grane przez zespół Petera Hooka na specjalnych tour
zdjęcie własne
"Hooky" z zespołem dali z siebie wszystko by przypomnieć o tym wszystkim. Z pewnością to oraz atmosfera wrocławskiego klubu, ceglanej fabrycznej przeszłości, żywo reagującej publiczności wśród której zaskakująco przeważali młodsi czy też pewna kameralność show pozwoliły mi się przenieść w czasie i trochę nawet w przestrzeni.
Doskonałym uzupełnieniem, w zastępstwie after or before party, okazała się wydana u nas kilka lat temu biograficzna opowieść Petera Hooka - Joy Division od środka. Nieznane przyjemności







*
zdjęcie własne

poniedziałek, 12 listopada 2018

Sypiając z wrogiem

zdjęcie własne
Poklatkowa rewolucja - Peter Watts. Przewrotny to pomysł by opowieść o spejsoperowym rozmachu, z akcją rozpisaną na miliony lat, zamknąć na 150 stronach. Pomysł przedni i nie najgorsze wykonanie tym bardziej, że pod pozornie prostą konstrukcją sf kryje się dosyć skomplikowany świat. Eriophora to skalny okruch, asteroida będąca napędzanym osobliwością statkiem kosmicznym, ziemskiej, 30 tysięcznej diaspory budującej na Drodze Mlecznej gwiezdne bramy. Misja trwa już 65 milionów lat i praca ta przestała być ekscytująca dla kosmicznych budowniczych. Co sto, tysiąc, milion lat Szymp, sztuczna inteligencja statku budzi kilku, kilkunastu z nich by wspomagali go twórczym myśleniem. Narratorką staje się jedna z nich - Sunday Ahzmundin, która zdaje się najlepiej porozumiewać z SI statku. Odkrywa ona jednak spisek, który ma na celu przejęcie przez ludzi władania Eriophorą i zmianę swojego nieco niewolniczego losu.
"Jak w ogóle zorganizować bunt, kiedy jest się aktywnym przez kilka dni raz na sto lat a garstka spiskowców przetasowuje się po każdym rozmrożeniu? Jak spiskować przeciwko wrogowi, który nigdy nie śpi, ma do dyspozycji setki samotnych lat...Wrogowi, który ma oczy obejmujące cały twój świat, który patrzy twoimi oczami, słyszy twoimi uszami, w pierwszej osobie i w znakomitej rozdzielczości".
Miłośnicy tego kanadyjskiego pisarza sf odnajdą się w tym świecie gdyż wcześniej ukazały się na naszym rynku trzy opowiadania z planowanego cyklu Sunflowers - Wyspa, Olbrzymy, Hotshot (Nowa Fantastyka, Kroki w nieznane). Można żałować, że nie zostały włączone do tej mikropowieści.
Pisarz będący z zawodu naukowcem, biologiem morskim, ma wyjątkowy status w naszym kraju. Poważany jako pisarz science-fiction, mało optymistycznie patrzący w przyszłość naszego gatunku. Jest stałym felietonistą Nowej Fantastyki i znany jest ze świetnie przyjętego u nas Ślepowidzenia, powieści o pierwszym kontakcie, naturze świadomości, z oryginalnymi bohaterami, z których wampir jest najbardziej swojski. Także z Echopraksji będącej jej kontynuacją, zbioru opowiadań Odtrutka na optymizm oraz trylogii Ryfterów (Rozgwiazda, Wir, Behemot), która dopomina się o wznowienie a najlepiej nowe wydanie. 
Dla cierpliwych w Poklatkowej rewolucji ukryta jest ISTOTNA WIADOMOŚĆ, której nie zdradzę (podążaj za czerwonymi literkami) oraz sekretna ścieżka otwierająca dostęp do strony autora z dodatkowym tekstem.
Dla niecierpliwych SPOILER=>https://rifters.com/Eriophora-Root-Archive-Log-Ahzmundin--frag/derelict.htm <=RELIOPS

sobota, 10 listopada 2018

Refleksy #22

Apostoł - Gareth Evans autor kultowego już akcyjniaka, The Raid stworzył tym razem trochę wolniejszą fabułę. Brat próbuje uwolnić porwaną przez sektę siostrę więzioną na wyspie. Przydługie, bez świeżego spojrzenia na ograne w sumie sekciarskie motywy, epatujące zbędnym okrucieństwem. 
Barry Seal: Król przemytu - Doug Liman. Tom Cruise udowadnia, że lubi latać.Tym razem jako pilot, prawdziwa, tytułowa postać, pracujący dla CIA i jednocześnie kolumbijskiego kartelu narkotykowego. Ma swój urok i sporo smaczków z amerykańskiej polityki i historii najnowszej. 
Atak paniki - Paweł Maślona. Pomimo reklamy to raczej nie komedia a gorzki społeczny obraz dzisiejszych lęków z rodziną w tle. Bardzo uniwersalnie pokazany w odcięciu od typowych polskich kompleksów. Nie wiem dlaczego był porównywany do Dzikich historii.
Mountain - Jennifer Peedom. Wizualnie ładny obrazek o górach i ich szaleństwie z hipnotyczną narracją Willema Dafoe. Jednak niedosyt.
Lepiej w serialach. Nawiedzony dom na wzgórzu ma dar przyciągnięcia uwagi w dosyć wyeksploatowanym temacie tytułowych domów, będąc do tego kolejną wariacją klasycznej powieści Shirley Jackson. Co najmniej dreszcze.
Daredevil - w sumie nie wiem czy powstanie z martwych to był dobry pomysł. Chyba jednak cofnięcie rozwoju postaci do sezonu pierwszego nie pomogło. Jest co prawda Fisk (mało) i Poindexter (interesujący) ale całość jakoś taka męcząca.
Bodyguard - coś co miało być skrzyżowaniem Homeland z House of Card nie jest ani jednym ani drugim. Nie wiem skąd zachwyty nad tym serialem. Bo przecież Richard Madden, sztywny jak pal Azji, to - były żołnierz z PSTD wyniesionym z pola walki, który zostaje policyjnym ochroniarzem pani "prime minister", w pierwszej scenie ratuje pełen pociąg ludzi a przy okazji jest ojcem ratującym swoje małżeństwo, doskonały przy tym jak mutacja Kena z Chłopakiem z plakatu a to tylko początek różnych głupotek tego serialu. Ale ponoć dostanie drugą szansę.
House of Card - ostatni sezon jest przykładem beznadziejnej decyzji producentów. Żal im było nakręconego materiału, porobili dokrętki i wypuścili fabularny kocioł, którego nie uratowała świetna skądinąd Robin Wright. Francisie spoczywaj w spokoju. Sabrina, nastoletnia czarownica zaskakująco za to poukładana i jej reaktywacja (a nie byłem jej fanem) ma więcej sensu niż się z początku wydawało. Szkoda tylko, że znowu przez jej nastoletniość musimy przejść. Dobrze, że jest ciotuchna Zelda (Miranda Otto).
Ślepnąc od świateł - produkcja, która nie mogła się nie udać. Wiecie - Żulczyk, HBO, Frycz, Więckiewicz, Chabior i debiutant Nożyński oraz cudownie baśniowa Warszawa. Ma moc i zjada wymienione wcześniej na śniadanie (żeby nie napisać wciąga nosem).