Plac zabaw -
Bartosz M. Kowalski. To nie miało prawa się zdarzyć. Gdyby takie straszne rzeczy się nie zdarzały moglibyśmy po seansie powiedzieć - to niemożliwe. Obraz słusznie wstrząsający, chociaż widz nie powinien w tym szoku ograniczać się do finałowej sceny. Zło pełznie przez cały film. Debiut na miarę najlepszych obrazów
Michaela Haneke.
A Ghost Story -
David Lowery. Życie pośmiertne duchów czyli czym się one zajmują gdy nie straszą. Kojący, poetycki obraz samotności ujętej do tego w kosmicznej skali czasu. Filmografia wytwórni A24 generalnie
zasługuje na uwagę
Morgan -
Luke Scott. Długometrażowy debiut syna
Ridleya nie zachwyca. Pomimo grupy znanych aktorów i scenariuszowego potencjału, nie wykorzystuje żadnego z tych atutów. Cień
Ex Machiny -
Alexa Garlanda i
Hanny -
Joe Wrighta, przecież też nie arcydzieł.
Deepwater Horizont -
Peter Berg. Bliskie tradycyjnemu kinu katastroficznemu chociaż oparte na wydarzeniach, które w 2010 r. miały miejsce w Zatoce Meksykańskiej. Jednak jak się wydaje, przebieg już historycznych wypadków był
o wiele ciekawszy niż ich fabularna wersja.
Boska Florence -
Stephen Frears. Śpiewać każdy może a chcieć to móc. Zabawna ale nie rubaszna wersja opowieści o bogatej damie w opałach (
Meryl Streep). Jako rycerz-ratownik uroczy jak zawsze
Hugh Grant. Przy całym swoim humorystycznym aspekcie dogłębnie refleksyjne kino.
Electric Dream - interesująco się zapowiadająca antologia filmów tv na podstawie twórczości
PKD. Zgodna z moimi o tej twórczości wyobrażeniami, scenicznie dotrzymuje kroku dotychczasowym ekranizacjom. Oprócz powtórki
Blade Runnera dobre wprowadzenie/uzupełnienie do kontynuacji
Villenneuve'a.
Star Trek: Discovery - Nigdy nie byłem
trekkies, kinowe wersje przygód dzielnej załogi oglądałem zazwyczaj w kinie domowym raczej z sympatii dla gatunku niż tej konkretnej serii. Z serialami było znacznie gorzej, wystarczy powiedzieć, że jaki odcinek bym nie oglądał to zawsze trafiałem na problemy z
Klingonami. Rozumiecie, nudne to się już zrobiło. Włączam nowe otwarcie a tam znowu Klingoni. No i ktoś histerycznie uznał, że poprzednie serie były zbyt seksistowskie. Lepiej jeszcze raz obejrzeć
Galaxy Quest. Ponoć konkurencja z
Orville zrobiła to samo tylko lepiej. A ja wolę raczej zamierzone pastisze.