czwartek, 31 sierpnia 2017

Bóg wojny żyje i ma się dobrze

Zdjęcie producenta
Wonder Woman - Patty Jenkins. W końcu film superbohaterski nie tylko nakręcony przez kobietę ale wygląda, że również dla kobiet. Jest jak opatrunek na ten zmaskulinizowany świat i pokazuje, że nie tylko testosteron rządzi, że estrogen ma przyszłość. Oczywiście to może być jedynie "chłyt" marketingowy celujący w żeński elektorat, który może decydować o wyjściu do kina.
Przyznam, że nie byłem przekonany do tej historii i chociaż film mi się zasadniczo podobał, realizacyjnie to sensowna wielce i przyjemna dla oka produkcja, to nie do końca przemówił do mnie jego kontekst historyczny. Rozumiem zgrabne nawiązanie do legendy Aniołów z Mons i dramat Wielkiej Wojny Światowej dehumanizującej poprzez masowość śmierć człowieka. I dlatego komiks w tym miejscu nieco mnie uwierał. Wolałbym więcej przygody, jeżeli w klimacie fantasy to raczej w stylu Thora czy Doktora Strange. Ale wtedy przyznam się, że tkwię nadal w męskim świecie. Wonder Woman wierzy, że miłość może ocalić świat. Patrząc na nią także w to wierzę ale wiem również, że bóg wojny żyje i ma się dobrze.
Zamiast wpisu na 1 września.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz