środa, 24 października 2018

Moonwalk

plakat filmowy
Pierwszy człowiek - Damien Chazelle. "To mały krok dla człowieka ale wielki skok dla ludzkości". Ten historyczny komentarz człowieka, który jako pierwszy dotknął Księżyca jest tak doskonały, że wszedł do kanonu historii ludzkości. Nie wiem czy Neil Armstrong wypowiedział te słowa spontanicznie i jest ich autorem czy też zdanie to wykuto w ziemskiej kuźni PR. Film Chazelle'a też nie przynosi odpowiedzi na to pytanie. To jednocześnie jedyny patetyczny moment tego filmu, wręcz niezbędny dla tej epokowej chwili. Śladu patosu więcej nie odnajdziemy. To bardzo prywatna biografia astronauty, który dowodził pierwszą załogową wyprawą na bliski a jednocześnie daleki Księżyc. Pokazany jest wysiłek człowieka, pilota, inżyniera, jego zawodowe skupienie, które wydaje się przesłaniać rolę męża, ojca. Ale to tylko pozorny dystans, chłód pomagający wykonać zadanie. Cel, który osiągnął, wydawać by się mogło cel całej ludzkości, wyścig wręcz o ustrojowym charakterze politycznie dwubiegunowej wtedy Ziemi, i zwycięstwo w nim USA, staje się zaskakująco rodzajem zrealizowanej obietnicy danej bliskim. To obraz bardzo oszczędny wręcz powściągliwy ale co paradoksalne, nie szczędzący wielkich emocji. Pomimo tego, że z grubsza znamy tę historię, oglądamy ją jakbyśmy wtedy, w lipcu 1969 roku śledzili relację na żywo.
Kiedyś okładką skusił mnie literacki reportaż z tej wyprawy, Na podbój Księżyca autorstwa Normana Mailera (autor okładkowej grafiki wpadł na pomysł wkomponowania w księżycowy krajobraz postaci żywo mi wtedy przypominającej Mechagodzillę). Rzecz okazała się dla mojego wieku przyciężka i słabo zrozumiała. Cieszę się, że po latach odnalazłem zamysł Mailera w Pierwszym człowieku. Życzę deszczu filmowych nagród.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz