środa, 2 maja 2018

Refleksy #17

Milczenie - Martin Scorsese. Nie wiem dlaczego wizerunkowo samuraj wygrywa z jezuitą. Martyrologia japońskich chrześcijan i ich europejskich pasterzy. Misja to nie jest chociaż film chce być misyjny.   
Kruk. Szepty słychać po zmroku - formalnie ciekawy serial kryminalny tak przez miejsce gdzie rozgrywa się akcja - Podlasie jak i prowadzenie intrygi przyprawionej elementem nadnaturalnym. Zaskakująco szorstki i brutalny ale mam wrażenie, że takimi są wszystkie produkcje opowiadające o pedofilii => chociażby film Lynne Ramsay.
Czerwony żółw - Michael Dudok de Wit. Poetycka opowieść o rozbitku na bezludnej wyspie. Każdy potrzebuje Piętaszka lub choćby żółwia. A czego potrzebują oni?
Smoleńsk - Antoni Krauze. To, chociaż w nurcie kina katastroficznego, film katastrofalnie zły. Fabularnie, aktorsko i technicznie nędzny a przecież opowiada o największej współcześnie katastrofie naszego państwa. Szkoda, że  w sposób prostacko insynuacyjny natarczywie trzyma się jej sensacyjnej, zamachowej tezy. Nie to jest najgorsze, że jest to niedobry film. Najgorsze jest to, że na razie nie widać scenariusza na inny. 
Przedziwna planeta - interesujący dokument o naszej planecie z kanału National Geographic, wyprodukowany przez Darrena Aronofsky'ego,  prowadzony przez Willa Smitha  i z komentarzem astronautów z kilku misji orbitalnych. Jeżeli Bóg gra w kości to Ziemi dostały się same szóstki gdyż istnienie naszej planety i nasze na niej życie okazuje się splotem miliona wręcz nieprawdopodobnych przypadków i szczęśliwych zbiegów okoliczności.
Nigdy cie tutaj nie było - Lynne Ramsay. Joaquin Phoenix gra człowiek straumatyzowanego tak trudnym dzieciństwem jak i służbą w agencji rządowej/wojsku. Jest detektywem wynajmowanym do poruszania się poza granicami prawa, nie mającym złudzeń co do prawdziwej natury świata, idącym jak taran albo młot do wyznaczonego celu. Dostaje zlecenie odnalezienia 12-letniej córki kongresmena. To, że odnajdzie nie zwątpimy ani razu ale czy ją uratuje? Opowiadany momentami w stylistyce slow cinema i zaglądający do głowy bohatera wydaje się mądrzejszy niż jest w rzeczywistości. I to niepotrzebne złudzenie możliwości wyboru zakończenia. Równie dobra muzyka Jonny Greenwooda, gitarzysty Radiohead.
Avengers: Wojna bez granic - Anthony Russo, Joe Russo. Wśród lepszych i gorszych produkcji Marvela ta odsłona Avengersów nie ma praktycznie słabych stron. Wszystko zostało proporcjonalnie wymieszane, humor z patosem, refleksja z pędzącą na złamanie karku akcją, pragnienie życia z koniecznością jego poświęcenia. Kultura masowa ze sztuką. Większość superbohaterów ma swoje pięć albo i więcej minut ale i tak show kradnie główny zły (Josh Brolin w roli Thanosa) oraz Strażnicy Galaktyki, do których dołączam Thora. Z jednej strony szkoda (prawie rok czekania) z drugiej dobrze (czy na pokładzie jest doktor?), że to jednak dwumecz.
Ponadto, Legion z drugim sezonem, równie interesującym chociaż już bez tego efektu świeżości jaki napotkałem w pierwszym, satysfakcjonujący finał Homeland, w którym to chyba pierwszy raz Rosjanie mówią naprawdę po rosyjsku (wierzę, że zobaczymy jeszcze Jewgienija) oraz trzecie Expanse jeszcze bardziej spejsoperowe i na coraz wyższym poziomie.
Słabo, ciepły kwiecień zachęcał do aktywności na świeżym powietrzu. I dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz