wtorek, 22 maja 2018

Szpila wbita w polskie serce

Zdjęcie wydawca
Bardo - Agnieszka Szpila. Tytułowe Bardo to urocze miasteczko leżące w połowie drogi między Kłodzkiem (twierdza, powódź tysiąclecia z 1997 r.)  a Ząbkowicami (niem. Frankenstein, mogło być inspiracją dla Mary Shelley), w przepięknym przełomie Nysy Kłodzkiej przeciskającej się przez Góry Bardzkie. Znane również z Bazyliki (mniejszej) będącej Metropolitalnym Sanktuarium Matki Bożej Strażniczki Wiary Świętej. W buddyzmie "bardo" to określenie związane z reinkarnacją a ściśle stanem między śmiercią a kolejnymi narodzinami. Te dwa zdawałoby się odległe znaczenia, jedno określające miejsce drugie stan, Agnieszka Szpila połączyła ze sobą w brawurowej opowieści o szaleństwach związanych z polskością. Poznajemy barwną grupę osób, których przeznaczeniem będzie udział w pielgrzymce do bardzkiego sanktuarium maryjnego. Pielgrzymka jest autokarowa i jak dowiemy się już w prologu kończy się katastrofą. Każdy z pielgrzymów ma istotny i wiarygodny powód udania się w tę podróż. W arcypolskim korowodzie postaci przeważają typy narodowo-bogoojczyźniane, celowo stereotypizowane w charakterach mocherowo-rydzykowych, kibolo-nacjonalistycznych, zagubionych tożsamościowo, płciowo i rodzinnie, o silnych przekonaniach antysemickich, anty uchodźczych i generalnie anty do wszystkiego co nie nasze. Mamy więc ślepnącego kibola Legii i jego dziewczynę, księżniczkę tipsów, małżeństwo i ich niepełnoletnią córką, która zaszła w ciążę z Egipcjaninem w kurorcie Sharm el-Sheikh, niepewnego swego pochodzenia wszechpolaka, mafijnego malarza rozchwytywanych obrazów z wizerunkiem Żyda z pieniążkiem, którego opętał dybuk, dziecko mówiące po aramejsku, biskupa i siostrę zakonną regularnie nawiedzaną przez Jezusa Chrystusa pragnącego zreformować Kościół i buddystkę, która pomyliła pielgrzymki oraz kierowcę poranionego przez miłość do Freddie'go Mercury'ego. "Reszta postaci, zasnuta magmą przygniatającej je codzienności i szarej rzeczywistości, stanowiła ekran z mgły oddzielający to, co istnieje, od fantazmatów". I jest dla tej opowieści nieistotna.
Historia silnie prześmiewcza, satyrycznie, w końcu to pielgrzymka, uderzająca w kler, powierzchowną religijność i podobną wizję patriotyzmu. Uczciwie muszę stwierdzić, że szydera Pani Szpili jest ciepłej odmiany i jej bohaterów, pokazanych w krzywym zwierciadle, nie sposób nie polubić a przynajmniej tak po ludzku im nie współczuć. Czuć, że autorka, zresztą z dużym poczuciem humoru, pisała Bardo na takim twórczym spontanie wynikającym z pewnością z kontestacji tego co na co dzień możemy obserwować. Wszystko to rysowane jest, owszem, grubą krechą ale jakże wyrazistą. To bardziej akupunktura niż złośliwe wbijanie igieł. Śmiech to zdrowie, śmiejmy się więc, nawet wiedząc, że śmiejemy się z siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz