środa, 11 lipca 2018

Tramp, prawie klaun


Zdjęcie wydawca
Outsider - Stephen King. To najlepsza książka Kinga, tego lata. Chciałbym napisać, że najlepsza od lat ale nie mam na tyle odwagi by głosić taką tezę. Poziomem nie odbiega od Pana Mercedesa (w zasadzie trylogii, którą otwiera) czy Joyland co pewnie będzie bardziej zaletą niż wadą dla jego czytelników. Wierzę nawet, że spodoba się bardzo tym, którzy cenią najbardziej To. Wyobrażam sobie, że King na pomysł tej fabuły wpadł pomagając w ostatniej ekranizacji opowieści o Pennywise. Nie przypadkiem jest bardzo filmowa i stanowi gotowy scenariusz np. serialu zgodnego z wizją pisarza. Tradycyjnie dla niego akcja powieści umieszczona jest w spokojnym amerykańskim miasteczku, którego wakacyjną atmosferę burzy zbrodnia niesłychana. Zostaje brutalnie zamordowane dziecko a wszystkie ślady zebrane przez lokalną policję wskazują szybko na sprawcę. To miejscowy nauczyciel i trener sportowy młodzieży, osoba powszechnie lubiana i szanowana. Niby nie takie rzeczy w życiu się dzieją ale szybko się okazuje, że policja mogła popełnić błąd w ocenie sytuacji, który będzie miał wpływ na życie lokalnej społeczności i wszystkie główne osoby dramatu.
Gdzieś do połowy książki mamy bardzo sprawny procedural, w którym poznajemy zawiłości amerykańskiego śledztwa, działania służb oraz wymiaru sprawiedliwości, dążących do wyjaśnienia sprawy i ukarania winnego. Gdy wszystko się posypie opowieść prokuratorsko-policyjna zamieni się z wolna w rasowy horror. Najtrudniejszy jest ten moment przejścia kiedy to z kryminalnej w sumie historii musimy przeskoczyć w opowieść o czymś nadnaturalnym. King jest mistrzem i jego próby zracjonalizowania nieracjonalnego skutecznie pomogą nam zawiesić naszą niewiarę na kołku. Oczywiście wszystko w ramach konwencji. W pewnym momencie marzyłem by całość poszła w kierunku takiej mistyki jaką dane nam było poznać podczas śledztwa True Detective, tym bardziej, że i King spogląda w ciemne rozgwieżdżone niebo, przekonując, że wszechświat jest nieskończony i by istniało zło absolutne musi istnieć i dobro podobnej wagi. Nie, jednak King pozostał Kingiem i dążymy do z góry zaplanowanego finału, który wielokrotnie już widzieliśmy. Irytuje momentami dydaktyzm mistrza i nachalny product placement, jednak strony dodatnie przeważają nad ujemnymi. Przywitajcie się, koszmar tego lata nazywa się Outsider.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz