Zdjęcie wydawca |
Gdzieś do połowy książki mamy bardzo sprawny procedural, w którym poznajemy zawiłości amerykańskiego śledztwa, działania służb oraz wymiaru sprawiedliwości, dążących do wyjaśnienia sprawy i ukarania winnego. Gdy wszystko się posypie opowieść prokuratorsko-policyjna zamieni się z wolna w rasowy horror. Najtrudniejszy jest ten moment przejścia kiedy to z kryminalnej w sumie historii musimy przeskoczyć w opowieść o czymś nadnaturalnym. King jest mistrzem i jego próby zracjonalizowania nieracjonalnego skutecznie pomogą nam zawiesić naszą niewiarę na kołku. Oczywiście wszystko w ramach konwencji. W pewnym momencie marzyłem by całość poszła w kierunku takiej mistyki jaką dane nam było poznać podczas śledztwa True Detective, tym bardziej, że i King spogląda w ciemne rozgwieżdżone niebo, przekonując, że wszechświat jest nieskończony i by istniało zło absolutne musi istnieć i dobro podobnej wagi. Nie, jednak King pozostał Kingiem i dążymy do z góry zaplanowanego finału, który wielokrotnie już widzieliśmy. Irytuje momentami dydaktyzm mistrza i nachalny product placement, jednak strony dodatnie przeważają nad ujemnymi. Przywitajcie się, koszmar tego lata nazywa się Outsider.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz