materiał reklamowy |
Zaskakująco film Nolana to obraz fabularnie kameralny. Skupia się na historii kilku postaci, wypadałoby nawet powiedzieć bohaterów. To kilku przypadkowych żołnierzy, którzy za wszelką cenę chcą się wydostać z pułapki, właściciel łodzi motorowej (Mark Rylance) i jego załoga, pilot RAF-u i jego Supermarine Spitfire (Tom Hardy) czy brytyjski Komandor pilnujący z brzegu ewakuacji (Kenneth Branagh). Więcej w tym filmie klaustrofobicznie ograniczających niż otwartych przestrzeni. Jedynie dzięki pilotom RAF-u możemy ujrzeć obraz w szerszej perspektywie. Pomaga w tym również ciekawy zabieg narracyjny pozwalający na obejrzenie tej samej sytuacji oczyma różnych bohaterów. Dramatyzm sytuacji podkreśla udźwiękowienie i rewelacyjna muzyka Hansa Zimmera. Film technicznie rewelacyjny. Widać powściągliwość w sięganiu po oprogramowanie tworzące sztuczne efekty. Nolan w większości korzysta z, co najmniej, świetnych replik pojazdów, przedmiotów. Największe wrażenie robią podniebne pojedynki i jedynie można się lekko zżymać na jednoosobową skuteczność Toma Hardy'ego. Musimy również na słowo uwierzyć Nolanowi, że ewakuowano kilkaset tysięcy osób gdyż tego po prostu za bardzo nie widać. I warto przed seansem co nieco na ten temat poczytać gdyż reżyser wrzuca nas w akcję niespecjalnie tłumacząc jej historyczny kontekst. Ale i tak należy zejść dla tego filmu z plaży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz