wtorek, 3 października 2017

Refleksy #10

Plac zabaw - Bartosz M. Kowalski. To nie miało prawa się zdarzyć. Gdyby takie straszne rzeczy się nie zdarzały moglibyśmy po seansie powiedzieć - to niemożliwe. Obraz słusznie wstrząsający, chociaż widz nie powinien w tym szoku ograniczać się do finałowej sceny. Zło pełznie przez cały film. Debiut na miarę najlepszych obrazów Michaela Haneke.
A Ghost Story - David Lowery. Życie pośmiertne duchów czyli czym się one zajmują gdy nie straszą. Kojący, poetycki obraz samotności ujętej do tego w kosmicznej skali czasu. Filmografia wytwórni A24 generalnie zasługuje na uwagę 
Morgan - Luke Scott. Długometrażowy debiut syna Ridleya nie zachwyca. Pomimo grupy znanych aktorów i scenariuszowego potencjału, nie wykorzystuje żadnego z tych atutów. Cień Ex Machiny - Alexa Garlanda  i Hanny - Joe Wrighta, przecież też nie arcydzieł.
Deepwater Horizont - Peter Berg. Bliskie tradycyjnemu kinu katastroficznemu chociaż oparte na wydarzeniach, które w 2010 r. miały miejsce w Zatoce Meksykańskiej. Jednak jak się wydaje, przebieg już historycznych wypadków był o wiele ciekawszy niż ich fabularna wersja.
Boska Florence - Stephen Frears. Śpiewać każdy może a chcieć to móc. Zabawna ale nie rubaszna wersja opowieści o bogatej damie w opałach (Meryl Streep). Jako rycerz-ratownik uroczy jak zawsze Hugh Grant. Przy całym swoim humorystycznym aspekcie dogłębnie refleksyjne kino. 
Electric Dream - interesująco się zapowiadająca antologia filmów tv na podstawie twórczości PKD. Zgodna z moimi o tej twórczości wyobrażeniami, scenicznie dotrzymuje kroku dotychczasowym ekranizacjom. Oprócz powtórki Blade Runnera dobre wprowadzenie/uzupełnienie do kontynuacji Villenneuve'a.
Star Trek: Discovery - Nigdy nie byłem trekkies, kinowe wersje przygód dzielnej załogi oglądałem zazwyczaj w kinie domowym raczej z sympatii dla gatunku niż tej konkretnej serii. Z serialami było znacznie gorzej, wystarczy powiedzieć, że jaki odcinek  bym nie oglądał to zawsze trafiałem na problemy z Klingonami. Rozumiecie, nudne to się już zrobiło. Włączam nowe otwarcie a tam znowu Klingoni. No i ktoś histerycznie uznał, że poprzednie serie były zbyt seksistowskie. Lepiej jeszcze raz obejrzeć Galaxy Quest. Ponoć konkurencja z Orville zrobiła to samo tylko lepiej. A ja wolę raczej zamierzone pastisze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz