czwartek, 2 lutego 2017

Matka jest tylko jedna

Ma być czysto - Anna Cieplak. Nie było lekko. Tak naprawdę nie dla mnie była ta książka. Dziewczyńska, socjalno-pomocowa, taka lekko nauczycielska. No bo sami popatrzcie - główne bohaterki to dziewczyny, dwie piętnastoletnie dziewczyny. Jedna, Julia,            z rodziny tzw. patchworkowej ale radzącej sobie, druga, Oliwia,     z takiej trochę lekko dysfunkcyjnej (niby pato). Oliwia imponuje Julii zaradnością, chłopakiem, którego rzekomo ma i z którym rzekomo zaszła. Julia imponuje Oliwii, normalnym domem oraz tym, że można jej pokazać życie, którego nie zna. Opowieści, którą snuje Cieplak, daleko od rytmu chętnie cytowanego hip-hopu a kilka prawd o tym jak młodzież popija, popala i zalicza kolejne bazy wcale nie wygląda tak destrukcyjnie jak się spodziewamy. Przez większość książki dziewczyny lajkują, wysyłają foty na snapa i insta a ich największym dramatem jest brak dostępu do sieci i kolor airmaksów. Nie jestem obiektywny ale wszystko to jest jakoś mało odkrywcze, jakoś tak się rozłazi, nie przykuwa uwagi. Środowiskowo jest to zbyt rozmyte jakby szukało uniwersalnej matrycy i rozmija się z moim doświadczeniem a co najmniej wyobrażeniem. I nie wiem czy adresatem powinny być nastolatki czy ich opiekunowie gdyż padająca na początku myśl - mieć piętnaście lat to jak mieć przed sobą perspektywę przynajmniej pięciu lat uporczywych zaburzeń urojeniowych, których nie da się niczym wyleczyć - dalej się nie rozwija. Puenta, że jedna z dziewcząt zasługuje na ośrodek wychowawczy a druga na zagraniczny obóz językowy i obie traktują to jako formę kary nie zadowala mnie. Na pewno nie są to dwie strony tego samego medalu. Wyobrażam sobie,           że możliwym kluczem do zrozumienia przekazu jest postać Magdy, młodej macochy Julii, która sama dopiero co się poskładała w dorosłość ale za wiele to nie zmienia. Bezduszność instytucjonalna, rozpad więzi emocjonalnych w wyniku atomizacji rodziny, szczególna w tożsamości śląskiej kojarzonej                   z wielopokoleniowością. No bo co jeszcze? Może tym kluczem jest nieobecność matek? Przecież są albo macochami albo pracują w Reichu.

Książka Cieplak za to skojarzyła mi się natychmiast                  z Komunią*, filmem dokumentalnym (no trochę inscenizowanym) Anny Zameckiej. Dużo bardziej trafia do mojej wrażliwości ta próba pokazania podobnego w sumie problemu. W filmie Ola, rówieśnica dziewcząt z książki Cieplak, stara się podtrzymać więzi rodzinne we własnej, rozpadającej się podstawowej komórce społecznej. Przygotowuje swojego niepełnosprawnego brata do I komunii świętej, stara się sprowadzić matkę do domu, pilnuje ojca, który ma również, jak ojciec Oliwii, ustanowionego kuratora. Zameckej nie był potrzebny nikt na tle którego jej bohaterka, Ola byłaby gorsza lub lepsza. Za całe środowisko robi jedna rodzina, którą opuściła matka. W tym sensie Zamecka pozwoliła mi zrozumieć myśl Anny Cieplak, dlaczego ma być czysto.

http://www.aurorafilms.pl/w-kinach/komunia/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz