Z drugiej strony zapowiadane tak hucznie obchody jubileuszu 100 lecia odzyskania niepodległości (na razie tego nie widać) ze stulecia tego wykreślają całe dekady istnienia Polski, co najmniej wskazując na jej podległość. Taki paradoks. To jak "since" w znakach firmowych, "istnieje od", czasami trudno nam uwierzyć, że ten batonik albo napój już tyle lat jest na rynku razem z nami. To tylko forma autopromocji, nieszkodliwie czerpiąca z dumy i wzmacniająca zaufanie do marki.
Lubimy zapatrywać się w inne narody. Oprócz słynnej już drugiej Japonii, mieliśmy być przecież drugą Irlandią. Podejrzewam nawet, że wchodząc do UE byliśmy pewni, że to tak naprawdę Stany Zjednoczone. Ostatnio zauroczyły nas Węgry, przypomnieliśmy sobie, że jesteśmy jak dwa bratanki. Miłość ta ostatnio przygasła ale na horyzoncie pojawił się nowy amant. Turcja, a Orbana politycznie przebija Erdogan. To podobny fenomen do węgierskiego czy gruzińskiego. Więcej nas dzieli niż łączy ale to co łączy jest silniejsze. I wcale nie mówię o sentymencie do Balatonu, tureckich seriali czy gruzińskiego alkoholu. Orhan Pamuk, Turek przecież, w jednym z wywiadów gorzko ocenia swój kraj - "Nie jesteśmy już ani trochę demokracją europejską. Jesteśmy „demokracją wyborczą”, gdzie zwycięzca może robić, co tylko chce, a szacunek dla wolności słowa jest w zaniku. Sędziowie są również kontrolowani przez rząd. No, i mamy nową konstytucję, która została napisana w taki sposób, że bez względu na to, kto wygra wybory i przejmie władzę, będzie musiał postępować jak autokrata".
Może Polskę to czeka. Może Polska, która jest kobietą, na to nie pozwoli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz