wtorek, 13 czerwca 2017

Paniszer, chłop z Mazur

Zdjęcie wydawca
Wzgórze psów - Jakub Żulczyk. Jest taki film o zachęcającym tytule Karate po polsku - Wojciecha Wójcika. Nawet mi się podobał i nie nudziłem się za bardzo ale dzisiaj wiem, że przy ekranie trzymały mnie wtedy "momenty" i tytułowa sztuka walki. Ta dawna opowieść o dramatycznym spotkaniu warszawiaków z mazurską prowincją ożyła w mej pamięci w czasie lektury nowej powieści Żulczyka. Powieść to właściwe słowo, gdyż książka ma w papierze niebagatelne 800 stron, chociaż bardziej przypomina mi gruby scenopis. Nie z powodu szkicowości fabuły ale właśnie z takiego filmowego, serialowego jej charakteru. Chwilę wcześniej Jakub Żulczyk współtworzył scenariusz do dobrze przyjętego serialu Belfer, który albo odcisnął swoje piętno na tej powieści albo autor gotową już powieść transformował na język filmu. Ten kto polubił Dobrowice z Belfra odnajdzie się również w fikcyjnym Zyborku. To nieduże miasto na Mazurach (powiat Szczycieński, przy drodze, chyba na Ostrołękę), rodzinne dla Mikołaja Głowackiego, który wraz z żoną musi w nim na jakiś czas zamieszkać, po trochę przymusowym opuszczeniu Warszawy. Osiadają w jego rodzinnym domu trafiając ze swoimi małżeńskimi problemami w problemy swojej rodziny - ojca Tomasza Głowackiego walczącego o lokalną sprawiedliwość społeczną, brata Grzegorza walczącego z nałogami. Zderzają się także szybko z problemami miasteczka - lokalną gangsterką i mafijnymi wręcz układami oraz kryminalną zagadką zaginięć kilku jego mieszkańców. Do tego dochodzi wstrząsająca i rzekomo przed latami wyjaśniona śmierć Darii, pierwszej, licealnej miłości Mikołaja. Wszystkie te okoliczności splatają się ze sobą i wchodzą we wzajemne interakcje powodując początkowo chaos niczym po uderzeniu bilardowej kuli. Dziejącym się sprawom nie pomaga a jednocześnie zagęszcza akcję fakt, że Mikołaj Głowacki przed laty napisał obrazoburczą powieść o swoim Zyborku, własną wersję Malowanego ptaka, czym rozgniewał wielu jego mieszkańców a jego żona Justyna to warszawska dziennikarka śledcza, mająca ambicje naprawiania wszystkich krzywd tego świata i nie wahająca się to czynić. Mamy demoniczną nieco postać Kalta - lokalnego władcy marionetek i jak się wydaje siłę sprawczą wielu nieszczęść, Cyganów z pobliskiej Mławy, Rosjan z Kaliningradu, Pana, Wójta i Plebana. Mamy więc wszystko oprócz tego z czym mi się do tej pory Mazury kojarzyły. Nie mamy spokoju i sielskiej atmosfery wakacji pod żaglami. Już prędzej to wakacje z duchami. Generalnie byłby to scenariusz jeszcze lepszego, dojrzalszego niż Belfer serialu. Oczywiście oprócz sensacyjnej fabuły Żulczyk nie żałuje nam obyczajowych obrazków opisując sukcesy i porażki swojego pokolenia, już nie pięknych trzydziestokilkuletnich, napędzanych antydepresantami i fetą władców korporacyjnych Mordorów lub prekariuszy urlopowanych w Polsce po bitwie o Anglię. Na przykładzie Mikołaja opisał blaski i cienie celebryckiej sławy młodego pisarza, który odniósł oszałamiający i niespodziewany sukces, sławę, której kamieniem węgielnym było młodzieńcze, gniewne kłamstwo. Mamy historię jego ratowania od samego siebie. I dom, który chciałby być rodzinny. Mamy narkotyki, które zanim sprowadzą demony wygładzają rzeczywistość. W retrospekcjach zaglądamy w XX wiek, w historię tego rejonu, którego mieszkańcy nigdy z nikim nie szli na współpracę. Ale głównie w rok 2000, rok dla bohaterów zerowy, od którego wszystko się zaczęło i na którym wszystko się kończy. Jak sami mówią "lepsze jutro było wczoraj".
Nie wiem czy sprawiło to rozpasanie tej opowieści, gęsty ale mało finezyjny splot intryg, kobiece bohaterki pisane tak trochę po męsku i mglistość drugiego planu ale powieść wcześniejsza, Ślepnąc od świateł zdobyła mój większy poklask. Tutaj mamy taki nieco kolorowy ogródek a w nim i "chwasty i kwiaty". Na całe szczęście do ciepłego i odgazowanego piwa, które tak lubią bohaterowie Żulczyka, jeszcze daleko. Wzgórze psów nie jest wielką polską powieścią i chyba nie miała taką być. Jeżeli tego lata macie chęć sięgnąć do polskiego kryminału wybierzcie stanowczo właśnie powieść Żulczyka. To i tak będzie najlepszy wybór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz