Zdjęcie własne |
Na początku były Przygody Sindbada Żeglarza z opowieści Bolesława Leśmiana. Chwilę później Wyspa skarbów - Roberta Luisa Stevensona ( ach ci piraci) i Przypadki Robinsona Crusoe - Daniela Defoe (chociaż na wyspie to jednak marynarz). 20 000 mil podmorskiej żeglugi - Juliusza Verne'a pozwoliło mi poznać oceany od ich głębin a Moby Dick - Hermana Mielville'a ciężką pracę ludzi morza i ich zmagania z mistycznym żywiołem natury. Te fikcje wzbudziły mój apetyt na prawdziwe morskie opowieści. Chciwie pochłaniałem historię wielkich morskich odkrywców - Kolumba, de Gamy, Magellana, Cooka oraz tych nowożytnych jak Cousteu, Hayerdahl i innych zdobywców błękitnych przestrzeni. Historie papirusowych łodzi Egipcjan i długich łodzi Wikingów, herbacianych kliprów i transatlantyków w wyścigu o Błękitną Wstęgę. Wieków dominacji żagla i pary. Piractwa, wojen i katastrof. Incydentów niezwykłych, nieprzewidzianych i niesłusznie zapomnianych. Od Mary Celeste, Titanica po MS Gustloff. Od Wielkiej Armady po małą flotę.
Świetnym kompendium wiedzy o morskim świecie stały się książki Georgesa Blonda, które pierwotnie ukazały się jako Wielka przygoda oceanów - Atlantyk i Pacyfik.
Dziesięć lat temu wydane zostały ponownie pt Ocean przygody
Zdjęcie własne |
Oczywiście warto przeczytać całość, każdy rozdział przynosi emocjonującą opowieść a każda z nich, nawet jak nie obudzi w nas wilka morskiego, to pozwoli poczuć zew przygody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz