niedziela, 7 stycznia 2018

Refleksy #13

Mother! - Darren Aronofsky -  Kosmogeniczny, synkretyczny, baśniowy a jednocześnie biblijny, staje przeciw słabości patriarchalnej konstrukcji świata. Nie tylko światowych religii ale i świeckich ideologii i ich jedynie męskich proroków i mesjaszy. O Stwórcy i jego Dziele ale również o twórcy i jego dziełku. Prowokuje  symbolicznym wymiarem wielu scen w natłoku, których się zgubimy i nie daje nadziei na postęp zamykając wszystko w kole czasu. Podobnie myślał Lars von Trier tworząc  Antychrysta. Panie Aronofsky, gdyby to było takie proste...
Korona królów - (spojrzałem ze względu na wrzawę), jest tak gustownie polska, szyta na naszą dzisiejszą miarę, że wyśmiewanie się z niej, zbyt łatwe zresztą, jest jak wyśmiewanie się z nas samych. Gdybyśmy mieli takie poczucie humoru byłaby szansa na coś w stylu Czarnej Żmii. Ale takiego dystansu do siebie przecież nie mamy...
Z netflixowej półki: Bright - David Ayer. W amerykańskim tyglu rasowym z całą pewnością brakowało jeszcze orków i elfów jako równoprawnych człowiekowi partnerów. Opowieść policyjna, która gdzieś od połowy pogubiła się scenariuszowo i produkcyjnie. A zapowiadają ciąg dalszy.
Manhunt: Unabomber. Profiler FBI próbuje zidentyfikować nieuchwytnego sprawcę, który przez kilkanaście lat terroryzuje bombami instytucjonalną Amerykę. Autentyczność opowieści tylko podkreśla jej dramatyzm. Nie tylko dla miłośników Mindhuntera.
Black Mirror 4 - ostatnia odsłona serialu straszącego najbliższą przyszłością wydaje mi się najmniej efektowną. Być może wynika to z wyczerpywania się jego formuły, która w ostatnim odcinku - Czarne muzeum, przypomina bardziej Opowieści z krypty niż oryginalne założenie serii. Robią wrażenie swoim fatalizmem, Twardogłowy, którego brutalność zmiękczono czarno-białymi zdjęciami,  oraz bardzo drastyczny Krokodyl, rozegrany w islandzkiej scenerii.
W leniwym początku roku przedzieram się przez Instrukcję dla pań sprzątających, chwalone opowiadania Lucii Berlin oraz nieco dystopijne Zero K , Dona DeLillo. Szukam jednocześnie, w konkurencji do nich, czegoś lżejszego ale równie niegłupiego mając na uwadze, że z niewiadomych mi powodów poległem w fantastycznym Ciemnym lesie, Cixin Liu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz