Halloween clown mask |
W Derry, miasteczku w którym rzecz się rozgrywa, nie ma ani szczęśliwych dorosłych ani też szczęśliwych dzieci. Samo miasteczka również nie wygląda na radosne. Poznajemy je bardziej w miejscowej bibliotece niż w szerszych planach. Wiemy o nim jedynie to, że statystycznie ginie w nim, znika bez śladu więcej dzieci niż gdzie indziej. Końcówka amerykańskich lat osiemdziesiątych wygląda równie smutno jak i tych wtedy w Polsce. Nostalgia zaznaczona jest pojedynczymi artefaktami i jest jej tyle ile potrzeba, nie więcej i nie mniej. Kończy się rok szkolny będący dla wielu wyzwoleniem, obietnicą zmiany, początkiem czegoś nowego. Grupa dzieciaków pomimo sielskiej atmosfery wakacji musi zmierzyć się nie tylko z terroryzującą ich nadal szkolną starszyzną na czele, której stoi Henry, syn miejscowego szeryfa ale głównie z własnymi problemami, kompleksami, lękami. Billy'emu zaginął młodszy brat, Eddie ma nadopiekuńczą matkę a Beverly tatusia. Ben cierpi z powodu swojej otyłości, Mike ma syndrom ocalonego, jego rodzina zginęła w pożarze. Stanley boi się wszystkiego a najbardziej czekającej go ceremonii bar micwy. Jedynie okularnik Richie wydaje się mieć wywalone na wszystko i po za tym, że jest gadatliwy i wszystko kojarzy mu się z seksem, jest absolutnie nie lękliwy. Dzieciaki podejmując próbę rozwiązania zagadki zniknięć dzieci zmierzyć się muszą z własnymi słabościami a horror, który ich czeka stanie się nie tylko egzaminem ich siły ale i rytuałem przejścia. Obecny na ekranie, praktycznie od początku, demoniczny klaun Pennywise, wręcz mistrz inicjacji, uosabia ich lęki i skutecznie zniechęca do odkrycia przez nich prawdy. Odkrycie jej to pyrrusowe zwycięstwo, każdy z nich musiał za nią oddać część siebie a Zło pokonane zostało jedynie na pewien czas. Przymierze krwi, które zawierają, jednoczące ich w przyjaźni i doświadczeniu tajemnicy, kończy nie tylko wakacje ale oznacza także koniec dzieciństwa.
Finał informuje nas, że to chapter one, wiemy więc, że z bohaterami, tym razem już dorosłymi, spotkamy się jeszcze raz. Złamałem zasadę, że na horrory nie chodzę do kina. Nie było źle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz